Translate

REGULAMIN dla czytelników bloga

REGULAMIN dla czytelników bloga

1. Proszę o szczere komentarze
2. Nie kopiować treści, zdjęć itp.
3. Nie podszywać pod blogerkę
4. Nie używać wulgaryzmów w komentarzach
5. Szanuj innych
6. Nie reklamuj swojego bloga w komentarzu (z wyjątkiem o podobnej tematyce jak mój blog - to chętnie poznam)

NIE STOSOWANIE SIĘ DO REGULAMINU CZEKAJĄ KONSEKWENCJE !!!

sobota, 22 listopada 2014

Życie z implantem..

      Nie wyobrażam sobie życia bez implantu. Wychodzę z domu zawsze muszę mieć procesor i praktycznie przed każdym wyjściem do szkoły, do miasta, do kogoś baterie zawsze sprawdzam, czy mam przy sobie. Także noszę procesora od rana do wieczora. Nawet kiedy trochę prześpię w ciągu dnia mam na uchu procesor.

        Jak mówiłam w poprzednim implancie przez ostatnie 2 lata zdejmowałam procesora jak byłam w domu, nie chciałam zbytnio nosić. Ale to było spowodowane nieprzyjemnych dźwięków jakich doznałam w okresie awarii implantu. Nie lubiłam tego implantu, męczyło mnie słuchać takich rzeczy. Teraz nie muszę tego słuchać, bo mam nowy implant wymieniony operacyjnie ;). Działa jak należy, nawet lepszy efekt mam. Choć to początek nowego implantu, ale zauważam więcej plusów niż w starym implancie.

      Ale nie o tym chciałam napisać. Po prostu jest wynalazek taki jak implant, który pomaga słyszeć niesłyszącym, kiedy aparaty nie przynoszą korzyści. Życie z implantem staje się łatwiejsze, trochę słyszenie już znacznie ułatwia zrozumienie. Ciągłe wyłącznie czytanie z ust jest męczące.
Mimo to nadal uznaję siebie jako głucha, a nie słabosłysząca. :) Bo słuch nie poprawił się, tylko implant za ten słuch robi, przekazuje do nerwu słuchowego, a mój naturalny nerw już samo robi dalej. W wieku pół miesiąca straciłam słuch bezpowrotnie i już nigdy nie odzyskam tego słuchu. Nawet implant nie odzyska, nigdy. Po prostu akceptuję siebie taka jaka jestem, jestem sobą. Mam dwa światy i jestem zadowolona, że mam takie możliwości. Zawsze próbowałam i nadal próbuję bardziej wchodzić w świat ciszy, potrzebuję tych ludzi z podobnym problemem co ja, a nie tylko mieć ludzi słyszących.

         Bez słyszenia da się żyć, spędziłam przez pierwsze 6 lat i teraz 3,5 miesiąca pozbawiona dźwięków. To nie było przeżycie traumatyczne, straszne czy coś w tym stylu. Dla mnie to normalne, że nie słyszę. Umiałam odczytywać z ust, porozumiewałam się z niektórymi ludźmi, ale niestety utrudniało życie. Nie mogłam sama coś załatwić, ja nie zrozumiałam, albo ktoś mnie nie zrozumiał. I tak wychodziły "śmieszne" scenki. Ale cóż miałam pomoc mojej mamusi, koleżanki.

        Tak więc zaczęłam doceniać implant, teraz trzymam tego ;) Mimo, że ulegają awarii i konieczna jest ponowna operacja, ale ważne, że istnieją te implanty. Nigdy mnie nie obchodziło, że ktoś był przeciwny implantowaniu, po prostu byłam zadowolona z decyzji.  

         Ale do implantu trzeba z umiarem podchodzić, chodzi mi o to, żeby nie wszczepiać implantu ludzi, którzy mają korzyści w aparatach słuchowych, bo nigdy nie wiadomo co z tego wyjdzie, może dobrze, a może źle. Nie dla każdego ubytku słuchu implant jest dobrym rozwiązaniem. Po co narażać operacje na takie ubytki słuchu, skoro aparaty dużo pomagają?. Każdy, nawet ja podejmujemy ryzyko. Też nie traktować implantu jako wyleczenie głuchoty, przywracanie naturalnego słuchu, bo to nie jest naturalny słuch tylko sztuczny przekazywany przez implant.

Coś takiego narysowałam w ręku profesora. ;)
     Pamiętam, że rysowałam obrazek dla profesora Skarżyńskiego podczas turnusu w Łebie ;) Tak było, że profesor w ręku dał mi procesor ze ślimakiem z uśmiechniętym buźką zamiast transmitera :) Narysowałam siebie i profesora. Co jeszcze było, to nie pamiętam. Tak jak obok zdjęcie.

      Różne rysunki dzieci rysowały związane z implantem dla profesora. Spotkałam się także rysunek jednego implantowicza, który narysował, że "zabił ślimaka". Wtedy dziennikarz przeprowadzał kiedyś wywiad z profesorem. Profesor niestety mówił, że faktycznie tak było, że operacja się nie udała, to było w 1992 roku. Zdarzają się nieudane operacje niestety, dlatego wszyscy ryzykujemy podejmując decyzję o zaimplantowaniu. Chociaż nieudane operacje to bardzo bardzo rzadki przypadek. Pierwszą operację u mnie przeprowadził prof. Skarżyński wraz z asystentem dr Mrówka. Drugą operację przeprowadził dr Mrówka wraz z dr Barylyak. Obie operacje się udały na szczęście ;)

Źródło: https://www.youtube.com/watch?v=qVYM8Jbd1-c

1 komentarz: